Литературный Клуб Привет, Гость!   ЛикБез, или просто полезные советы - навигация, персоналии, грамотность   Метасообщество Библиотека // Объявления  
Логин:   Пароль:   
— Входить автоматически; — Отключить проверку по IP; — Спрятаться
Ибо из тварей, которые дышат и ползают в прахе,
Истинно в целой вселенной несчастнее нет человека.
Гомер
Dobry dziadźka Han   / Па-беларуску
Jajki anioła: underground
- Čuŭ, nibyta, analizavali, chto patrapiŭ?
- Nu, i chto? – zručniej uładkavaŭ na plačy aŭtamat i zapaliŭ jahony surazmoŭca.
- Nia viedaju, nakolki, praŭda, ale byccam, achreščanyja i chto ź ich ałkahol užyvaŭ dy paliŭ zašmat, albo naŭvohuł, i tyje i tyje, niezaležna...
- A sam ta pališ. Nie achreščany?
- Nie.
- Pašancavała, značyć, - kryva paśmichnuŭsia desantnik, uzdymajučy z ziamli balon ahniemiotu.
Kamandzir pilna ahledziŭ hrupu.
- My ŭvachodzim tut, druhaja hrupa ŭvajdzie praz parkinh. Začyščajem usie ŭzroŭni ad vierchu da nizu, što šukać, viedajecie.
Antoś dapaliŭ, zvykła pašukaŭ pozirkam śmietnicu, ale pozirk sustrenuŭ adno tolki nie prybranaje śmiećcie, paraskidanaje paŭsiul pa płoščy. Kinuŭ niedapałak pad nohi. Zirnuŭ pa-nad dachami, na nieba. Chto viedaje, kolki pryjdziecca pravieści tam, pad ziamloj, biez dzionnaha śviatła. Moža za paru hadzin zdolejuć, a moža, i dnia nie chopić.
Nad budynkam byłoha kaściołu skroź prałamany kupał u nieba ŭzdymaŭsia słup hustoha dymu. Treci dzień praciahvali spalvać cieły. U šmat jakich z pamierłych byli prastrelenyja, a to j zusim adstrelanyja hałovy, ale na samoj spravie achviarami taho, što ź imi zdaryłasia, jany apynulisia značna raniej. Jašče da taho, jak trapny streł spyniŭ užo nia žyvoje cieła.
Na dzieviaty dzień apaśla taho, što potym saramliva nazvali “epidemijaj”, tyje, kaho nie spynili kulej u mozh, pamierli sami, jak tolki ŭzyšło sonca. Pamierli ciapier užo pa-spraŭdnamu.
- Hatovyja? Uvachodzim!
- Dobra, što ŭ mietro nie pasłali, tam, kažuć, kłopatu...
- Spynić razmovy!
Karotki leśvičny schod. Šklanyje dźviery. Uvachod na vierchni ŭzrovień padziemnaha handlovaha centru. Lichtarami možna jašče nie karystacca. Siudy skroź zašklonyja kaŭpaki zvierchu traplaje dastatkova soniečnaha śviatła. Praktyčna pusta, siam-tam uzdoŭž ścien niekalki ciełaŭ. Vočy, pryzvyčaiŭšysia da zmroku, raźbirajuć navat stanovišča za šklanymia vitrynami kramaŭ, što razmieščanyja pa pierymietry pavierchu.
Adrazu la ŭvachodu, sprava, nievialiki pakojčyk, u im dva dzicionka siarod jarkich płastmasavych cacak. Mamkam, što pakinuli ich tut pad nahladam, na čas naviedvańnia bucikaŭ, jany ŭžo nie pryčyniać kłopatu anikoli. Dy j dla samich mamak užo ŭsio hłyboka nieaktualna.
- Razhrupoŭvajemsia. Vy piaciora pa tym baku, astatnija sa mnoj. Hladzim usie pamiaškańni.
Adpracavanaja taktyka. Biaź mituśni. Pieršy ŭvachodzić, astatnija trymajuć dzviery. Nastupny ŭ pakoj. Tak krama za kramaj, kafe, addzialeńnie banku, sanvuzły, padsobki, šachty vientylacyi. Usiudy čysta. Miertvyja cieły sustrakajucca zredku. Nia inakš, siurpryzy prychavany na nižnich uzroŭniach padziemnaha centru.
- U hetym kryle čysta. Idziem u bok parkinhu, nasustrač druhoj hrupie.
Supraćlehłaje kryło kudy bolej pa płoščy, adpaviedna, pryjdziecca patracić u niekalki razoŭ bolej času, chacia i druhaja hrupa pačała tam pracavać.
U centralnaje častcy padziemnaha centru adkrytaja prastora – typovaje architekturnaje vyrašeńnie dla zbudavańniaŭ hetkaha typu, aharodžana parapetam, možna bačyć krai usich jarusaŭ. Unizie na padłozie samaha nižnieha ŭzroŭniu basiejn z załatymi rybkami. Chutčej za ŭsio, jany žyvyja, bo toje, što zdaryłasia, datyčyłasia tolki ludziej.
Spynienyja kabiny liftaŭ. Prazrystyja. Pravierać niama patreby.
Na zamieršych prystupkach eskalataru cieła dziaŭčyny. Tvaram uniz. Spadnica zadrałasia, ahaliŭšy strojnyja nohi, jahadzicy. Dziakujučy słabomu aśviatleńniu ahidny vyhlad trupnych piatnaŭ na skury nie psuje ahulny vyhlad. Nie vyklučana, što pad uzdziejańniem pačaŭšahasia pracesu raspadu cieła krychu ŭzdułasia, ale, mahčyma, hetaje nievialikaje paŭnaty jak raz i nie chapała jamu pry žyćci dziela idejalnaści formaŭ.
- Pryhožaja...
- Idzi, paznajomsia!
Niekatoryja pasprabavali paśmichnucca, ale žart nie atrymaŭsia śmiešnym.
Krama kampakt-dyskaŭ, krama abutku, krama juvielirnych vyrabaŭ. Jak šmat patrebna ŭsiaho byvaje ludziam pry žyćci. I voś, pratyčna ŭ adnoje imhnieńnie, bolšaści ŭžo nie patrebna aničoha.
Padyjšła druhaja hrupa.
- Nu, jak u vas?
- Šmat ciełaŭ u samom parkinhu, vidać, heta tady jašče, źvierchu, z płoščy pazachadzili. Na ŭzroŭniu zusim mała.
- U tym kryle toje ž samaje.
- Vy tut skončyli? Idziem na druhi pavierch.

U kalidorach druhoha, siarednieha, uzroŭniu było tak sama ž jašče dastatkova śviatło, błazie naviersie stajaŭ jasny poŭdzień. Adnak u bakavych pamiaškańniach užo davodziłasia vykarystoŭvać lichtary. Ad hetaha nervovaje napružańnie ŭ desantnikaŭ niekalki pavialičyłasia, ale pakul što stanovišča nie nadta adroźnivałasia ad piervha ŭzroŭniu.
Pravieryli ŭžo bolšuju častku pamiaškańniaŭ, jak raptam u cišyni razdalisia zusim niečakanyja huki. Desantniki naściarožana zamierli, pierahladvajučysia.
- Što heta?
- Rajal.
- Sam čuju. Ale chto? Z našych chtości vyduryvajecca? Ale kamandy nie było na nižni ŭzrovień iści!
- Raniej jon sam mielodyi hraŭ, tam prystaŭka zaprahramavanaja padklučanaja.
- Dy viedaju. Ale ž centar abiastočany! I jak uvajšli, uvieś čas cicha było.
- I nie padobna da mielodyi heta.
Nieŭparadkavanyja huki, zusim nie akordy, zmročna raznosilisia ŭ miortvaje prastory padziemnaha centru. Słaby ŭdar pa klavišach i žurbotnaje zamirańnie huku, potym iznoŭ cichi ŭdar. Zapavolenyja naciskańni klavišaŭ prykładna ŭ adnym i tym ža miescy, što paŭtarajucca raz za razam. Złaviesny kakafaničny rekvijem.
Desantniki, nie śpiašajučysia, nachiliŭšysia, aściarožna nablizilisia da adkrytaje mižuzroŭnievaje prastory.
- Davaj!
Rezka zazirnuli cieraz parenčy, synchronna, kožny adnačasova – paraj vačej dy rulaj aŭtamatu. Adrazu ž u niekalkich vyrvałasia:
- Tak, adzin “chadziačy”!
- Jość klijent!
Unizie, nasuprać basiejnu z rybkami, u biełaha rajalu stajaŭ “miortvachadziačy”. Nachiliŭšysia napierad, jon nievysoka ŭźnimaŭ ruki i biazvolna apuskaŭ kiści na klavišy.
U kamandzira hrupy ažyła radyjosuviaź:
- Adkul huki?
- Adzin tut adšukaŭsia, na nižniem uzroŭni, na rajal natykajecca.
Desantniki, uziaŭšy “miortvachadziačaha” na pryceł, čakali kamandy starejšaha.
- Nie mahu, bla, pryzvyčaicca...
- Jak ličyš, jany bačać jašče, jak my? Jak jany aryjentujucca? Štości razumiejuć, pamiatajuć?
- Nia viedaju. I daviedvacca pra toje nie nadta žadaju.
- Nia inakš, hety muzykantam byŭ!
- Synok, chočaš parazmaŭlać pra heta?
- Saša, usypi “pijanista”, - addaŭ kamandzir rasparadžeńnie cichim hołasam.
Streł spyniŭ žudasnaje muzycyrvańnie. Cieła “miortvachadziačaha” adkinuła na rajal, pa biełaj kryškie instrumientu šerym raspyrskałasia źmieściva razdroblenaje čarapnoj karobki.
- Padobna, unizie budzie praca.
Dačakaŭšysia padychodu druhoj hrupy, što zaviaršała začystku pavierchu, desantniki rušyli ŭniz.

Jašče spuskajučysia pa leśvicy, zaŭvažyli hrupu “miortvachadziačych” na supraćlehłym baku vlikaha viestybiulu nižnieha ŭzroŭniu. Vidavočna, toj “pijanist” byŭ jak raz z hetaje hrupy. Kali sonca ŭ niebie pieramiaściłasia na zachad, i jaho pramyja pramiani bolej nie traplali siudy skroź prazrysty kupał, jon i nabliziŭsia da rajalu razam z cieniem, jaki nasunuŭsia.
- Krychu nie dadumali. Treba było pačynać z nižnieha ŭzroŭniu, pakul sonca było apoŭdni, - acaniŭ stanovišča kamandzir hrupy.
Desantniki raspačali ahoń pa hałovach “miortvachadziačych”, za ličanyja siekundy pieratvarajučy ich u sapraŭdnych pamierłych. Zzadu ad padajučych ciełaŭ nieludziejaŭ kaskadam škła abrynułasia vitryna. Kali vodhuki hrachatańnia strełaŭ dy zvonu parazbivanych askołkaŭ ścišylisia ŭ dalnich kalidorach padziemnaha centru, desantniki rušyli dalej.
- Ja ŭsio dumaju, moža ich jašče mahčyma niejak... vylečyć... viarnuć?
- Spynić pabočnyja razmovy!
Hrupa, u jakoj byŭ Antoś, projšoŭšy dobruju pałovu daŭžyni svajho kalidoru, abšukvajučy pamiaškańni, bolš anikoha nie znajšła. Adnak, nabliziŭšysia da kruhłaje zali, siaredzinu jakoj zajmała restaracyja z vysokimia šklanymia ścienkami, starejšy hrupy spyniŭsia, uzniaŭ uhoru ruku.
- Na tym baku zaŭvažyŭ ruch! Tak, abychodzim stałoŭku kruhom, vy dvoje zleva, Saša, ty sa mnoj, Antoś zastavajsia tut, trymaj kalidor, tyje dźvie łaŭki my jašče nie pravieryli, ci mała što. Hladzicie, chłopcy, kali budziem ruchacca nasustrač, pastarajciesia nas nie zavalić!
Antoś, zastaŭšysia sam na sam u kalidory, adčuŭ siabie niejak nia vielmi ŭtulna, badaj što, upieršyniu za ŭvieś čas apieracyi. Usio ž šmat značyć, kali pobač jość niechta, tak značna spakajniej. I niachaj u paraŭnańni ź im ŭzbrojenym niaščasnyja “miortvachadziačyja” praktyčna biezdapamožnyja, niahledziačy na ich raptoŭnyja ŭspyški šalenstva dy ahresyi. Joje lohka zdoleje supraćstajać dziesiatku nieludziaŭ. Kali budzie bolej, kaniešnie, užo składana, asabliva kali papruć z roznych bakoŭ. Ale naŭrad ci zastałosia ich tak šmat. Adzinki, što schavalisia ad soniečnaha śviatła, jakoje niasie ŭspakajeńnie. Toj žach pieršych dzion “epidemii”, kali adstrelvacca nie chapała “ražkoŭ”, zastaŭsia ŭ minułym.
Tavaryšy znachodzilisia niepadalok, usiaho ŭ niekalki dziesiatkach mietraŭ, i ad pačatku ich adsutnaści času minuła nia bolej za dźvie chviliny, ale hetyje chviliny ŭžo pačali zdavacca Antosiu biaskonca doŭhimia. Navat pryjšła dumka zapalić. “Nie, rassłablacca nielha, - padumaŭ jon, - dym... Ci adčuvajuć jany pachi? Što my paśpieli zrazumieć nakont hetych niaščasnych, u kaho, uva što jany pieratvarylisia? Nam kazali, što jany ŭžo pamierłyja, ale pamierłyja nia ruchajucca, nia chodziać. Amal što ničoha nie viadoma. Tolki toje, što jany ŭžo nie žyvyja ludzi, toje, što jany apatyčnyja, ale raptoŭna napadajuć, tamu my ŭ ich stralajem, dy toje, što ŭsie jany, u rešcie rešt, sapraŭdy pamierli, akramia tych niešmatlikich, chto schavaŭsia ad soniečnaha śviatła ŭ ciemry”.
Antosiu zachaciełasia zahasić lichtaryk, uźnikła niepryjemnaje pačućcie, što niežyvyja za im mohuć sačyć z boku ź ciomnych vuhłoŭ, a jon ich nie bačyć. Vyklučać jaho jon nia staŭ, prosta skiravaŭ pramień śviatła ŭ padłohu pierad saboj, dazvalajučy vačam pryzvyčaicca da ciemry. Chvalavańnie pamieńšyłasia, ale kančatkova nia źnikła. Bolš za toje, jano pierarasło ŭ niejkaje daŭniaje paŭzabytaje adčuvańnie.
Tavaryšy ŭsio nie viartalisia, strełaŭ, što śviedčyli b ab tym, što ab’jekty imi znojdzieny, nia čułasia. Uźnikšaje adčuvańnie naviejała Antosiu ćmianyja ŭspaminy dźvuch, trochhadovaje daŭniny. Tady jon jašče nie słužyŭ. Uzhadaŭ sabie ŭ hetym ža padziemnym centry, ale ciapier zdavałasia, nibyta heta było ŭ niejkim zusim ińšym miescy i vielmi daloka adsiul: zalityja śviatłom pamiaškańni, natoŭpy naviedvalnikaŭ, šum hałasoŭ, a u tym viestybiuli pobač z basiejnam upryhožanaja jełka, tamu čto chutka Rastvo, i hety praklaty rajal hraje sam pa sabie, jak byccam muzyka-niavidzimka naciskaje na klavišy, nieskładanaja mielodyja, zadanaja prahramaj. I Antoś idzie poruč ź joj. Jana... Ćmianyja ŭspaminy aformilisia ŭ niešta bolš vyraznaje, to, što nazaŭsiody ŭpiłosia ŭ pamiać. Jana. Voś, što heta za zabytaje pačućcie!
Jon zaŭždy adčuvaŭ zahadzia, što jaje ŭbačyć, budź toje ci to vypadkovaja sustreča, ci zaplanavanaje ŭ pryznačanym miescy spatkańnie, ale zaŭždy adčuvaŭ jaje nabližeńnie, nibyta byŭ “nastrojeny na jaje chvalu”. Ińšym razam hetaje adčuvańnie uźnikała za ceły kvartał i nikoli nie akazvałasia pamyłkovym.
I zaraz jano raptam uźnikła iznoŭ. Pryčym, uźnikła z takoj mocaj, što mižvoli Antosia achinuli ŭspaminy ab tych dalokich dniach. Adnak refleksy bajca, što prajšoŭ spiecyjalnuju padrychtoŭku, pracavali na adpaviednym uzroŭni. Zaŭvažyŭšy bakavym zrokam ruch ad supraćlehłaje sciany kalidoru, jon imhnienna paviarnuŭsia tvaram u hety ž bok i skiravaŭ pramień lichtaryka, druhoj rukoj uziaŭ zbroju na pahatoŭ.
Refleksy nie padmanuli desantnika. Heta byŭ, kaniešnie ž, daloka nia pieršy pamierły, jakoha jamu naležała “ŭsypić”.
Ale ad ubačannaha Antosia zatresła drobnaje nervovaj lichamankaj. Zdałosia, što niečakana navaliłasia ŭdušša.
Toje zvykłaje adčuvańnie nie padmanuła i hetym razam. Heta była jana.
Praminuŭšyja hady z momantu ich rastańnia, a asabliva apošnija dni, kaniešnie, źmianili jaje abličča, ale ŭsio adno, Antoś paznaŭ jaje adrazu ž. Sumnieńniaŭ być nie mahło.
Badaj što nie prachodziła dnia, kab jon nie ŭzhadvaŭ pra jaje. Navat u hetym viru žudasnych padziejaŭ apošnich dvuch tydniaŭ. Tut ža pryhadałasia: tak, sapraŭdy, ad niekaha z ahulnych znajomych paŭhady tamu vypadkova daviedaŭsia, što jana pajšła pracavać u adnuju z kramaŭ u hetym padziemnym centry. Usio lahična, usio sychodzicca.
- Voś i sustrelisia, - pramarmytaŭ jon, i sam zdźiviŭsia, jak napužana i razhublena prahučaŭ jaho hołas.
Jon praciahvaŭ nieadryŭna hladzieć u tvar byłoj kachanaj, nazirajučy hetkija znajomyja rysy, ale razam z tym, toje, što ciapier było ŭ jaje blokłych vačach, było jamu zusmi nieznajoma.
“Miortvachadziačaja” mierna raskačvałasia ŭsim tułavam uzad-upierad, zastajučysia na miescy. Było niezrazumieła, ci to jana hladzić na Antosia, ci to prosta jaje tvar z niaviduščymia vačyma skiravany ŭ jaho bok.
Vichuram pranieślisia ŭ hałavie adryvačnyja ŭspaminy-vobrazy: jaje śmiech... pamierły, što “hraje” na rajali... jaje uśmieška... škvalny ahoń pa vialikim natoŭpu nieludziaŭ na druhi dzień “epidemii”, kali jašče nia viedali, šta stralać treba mienavita ŭ hałavu, i kožny załp hučaŭ byccam isteryčny kryk žachu žyvych pierad pamierłymi, jakich nie spyniajuć kuli, a adzin sałdat pobač ź im tady, hledziačy na ŭsio heta, prosta prystaviŭ rulu da padbaroddzia i zastreliŭsia, nie vytrymali nervy... jany ź jej udvajoch na dnie naradžeńnia jaje blizkaje siabroŭki, usim vielmi viesieła... nieludzi ŭ jaho na vačach razarvali dzicionka, a jon nie paśpieŭ aničoha zrabić, zakliniła aŭtamat... jany pieršy raz całujucca... jon pieršy raz stralaje ŭ čałaviečaskaje cieła, ale całkam spakojny, bo dobra viedaje – hety čałaviek užo pamierły... jaje apošnija słovy ŭ ich apošniaje spatkańnie, jon dahetul nia moh dać viery, što jana mahła ich vymavić... i znoŭku toj pamierły za rajalem čverć hadziny tamu...
Zachaciełasia paklikać jaje. Hučna nazvać usłych jaje imia. Prakryčać. Ale ŭnutrany chałodny hołas rozumu nastojliva davodziŭ: heta ŭžo nie jana.
Antoś, z usiaje mocy ścisnuŭšy dryžačaje rukoj aŭtamat, skiravaŭ na jaje rulu. Jon mieŭ dośvied – hetaje miernaja raskačvańnie ŭ nieludziaŭ adbyvajecca pierad napadam, raptoŭnym ahresyŭnym kidkom na žyvoha, z adnoj tolki metaj – upicca jamu ŭ hłotku zubami, irvać začepistymia palcami žyvuju płoć. Nibyta “miortvachadziačy” akumuluje, nazapašvaje siły dziela hetaha ryŭka, dziela ataki.
I chto ž heta pierad im? Adnoje z tysiačaŭ ciełaŭ tych pačvaraŭ, jakim jamu daviałosia supraćstajać, albo taja, jakaja kaliści była dla jaho adzinaj? Ci zastałosia u hetaje istocie choć štości ad toj byłoj, jakuju jon kachaŭ?
Adčuŭšy, što pa ščakach źbiahajuć kropli, Antoś zrazumieŭ, što płača. Jon navat pačaŭ mašynalna, maładušna, pacichu adstupać, byccam chacieŭ dać čas byłoj kachanaj apamiatacca, aprytomnieć, skinuć z sabie hetaje złoje nasłańnie.
“Miortvachadziačaja” praciahvała svajo žachlivaje raskačvańnie, źbirajučysia napaści. Antoś navat pačało zdavacca, što jana robić heta kudy bolš złosna, čym usie ińšyja, jakija traplalisia jamu voś tak, blizka. A što kali jana ŭsio ž jaho paznała? Što kali adroźnivaje jaho ad usich astatnich žyvych?
- Nie, nie, nie…
Hrymnuŭ streł. Cieła, zakruciŭšysia ŭ abarvanym skačku, abrynułasia na padłohu, šyroka raskinuŭšy ruki.
Na huk strełu praz imhnieńnie prybiehli słužboŭcy. Biaź niepatrebnych słovaŭ acanili stanovišča. Kamandzir hrupy chutka paśviaciz lichtarykam pa bakach, na trup. Bolej “miortvachadziačych” pablizu nie vyjaviłasia. Na iłbie ŭ “usyplonaj” było bačna nievialikuju ŭvachodnuju dzirku ad kuli, kryvi nie było, šyroka rasplusnutyje vočy hladzieli ŭ stol. Antosiu padałosia, što ciapier u ich nibyta viarnuŭsia toj znajomy vyraz. Ciapier, chacia j niežyvy, ale heta byŭ iznoŭ jaje pozirk.
- Małajčyna, zreahavaŭ! Tolki, čamu tak blizka padpuściŭ?
Ale tut źviarnuli ŭvahu, što Antoś krychu “nie ŭ sabie.”
- Hej, ty čaho?
- Maja... byłaja..., - cicha adkazaŭ chrypatym hołasam.
- Zrazumieła, - kamandzir vyciahnuŭ z nutranaj kišeni płoskuju flažku, adkruciŭ kryšku, praciahnuŭ jamu, - Na-ka, hłyni!
Antoś zrabiŭ vialiki hłytok, u flažcy akazaŭsia kańjak.
- Ty, jak? Moža, navierch, my tut užo sami skončym?
- Nie, - ćviorda adkazaŭ Antoś, - Ja praciahnu! A tam u vas što, pusta?
- Tak, pusta, kupiŭsia, vidać, na ŭłasnaje adlustravańnie ŭ škle.

Istotu adšukali užo naprykancy začystki. U dalnim vuhle adzinaj z kramaŭ abutku. Šmat chto z desnatnikaŭ užo sutykalisia ź imi raniej, jak i Antoś, kali minirvali dachi carkviej dy kaściołaŭ. Tamu, adčuŭšy ŭ zastajałym pavietry, a vientylacyja ŭ padziemnym centry nie pracavała daŭno, jašče la ŭvachodu ŭ kramu charakterny smurod, jaki zaŭždy zychodziŭ ad hetych istotaŭ, užo nia sumniavalisia, što znajduć jaje ŭnutry. Darečy, znajści jaje tut było krychu niečakana. Raniej ich vyjaŭlali tolki na dachach chramaŭ u zładžanych tam imi hniozdach.
Promni lichtarykaŭ vyśviacili sutułaje kastlavaje cieła na fonie ściany. Blisnuli vočy na zmorščanaj złoj parodyi na čałaviečy tvar. Ich razrez možna było taksama ž paraŭnać z čałaviečym, ale ahidnaje mirhańnie trecim ptušynym paviekam kazała ab tym, što hetaje padabienstva tolki ŭmoŭnaje.
Istota, ssunuŭšy niekalki pryłaŭkaŭ, zładziła na ich vializarnaje hniazdo z karobak ad abutku, abiertačnaje papiery, z samoha abutku i tradycyjna z abryŭkaŭ adzieńnia, sadranaha z pamierłych. Pry nabližeńni ludziej istota ŭźniałasia na svaim hniazdzie ŭ poŭny rost, napružvajučy vuzłavatyja ciahlicy na kryvych nahach, i razharnuła svaje šeryja pierapončatyja kryły. Ad kryłaŭ kažana ich adroźnivała toje, što siam-tam jany mieli pier’je brudna-šeraha dy čornaha koleraŭ, i nie byli złučanyja z piarednimi kaniečnaściami, jakija nahadvali niedaraźvityja čałaviečyja ruki, a raśli sa śpiny, u vobłaści łapatak.
Šyroka razhornutyja kryły, nervovyja ŭzdryhvańni kipciastych palcaŭ hetych nieda-ruk, hłuchi klokat u horle – usio heta, pa ŭsioj bačnaści, źjaŭlałasia pozaj zastrašeńnia dla niezaprošanych haściej.
Adziny z desantnikaŭ, toj, što byŭ z ahniemiotam, zrabiŭ niekalki rašučych krokaŭ da pačvarnaje istoty, nie marudziačy prystupiŭ da spravy: adkruciŭ vientyl, padpaliŭ haz. Sa stvała ahniemiotu irvanuŭsia strumień połymia, što jarka aśviaciŭ usio pamiaškańnie.
Istota kidanułasia žyvoj pachodniaj uzdoŭž ściany, zachłopaŭšy achoplenymia ahniom kryłami, izdajučy niepryjemny visk na vysokaje nocie. Upała, zabiłasia na padłozie. Desantnik dasłaŭ joj naŭzdahon jašče adzin strumień połymia, jaki spyniŭ niepraciahłuju ahoniju. U apošni raz uskinulisia pałajučyja kryły, istota ścišyłasia. Ad jaje dymiačaha cieła paciahnuła vanitatvornym pacham abharełaje płoci dy palonaje poŭści.
“Hetyje istoty, jany pavinny, va ŭsim pavinny, - zrazumieŭ Antoś, - nia viedaju, jakim čynam, ale viedaju, što jany!” jany źjavilisia, i usio heta adbyłosia. Adbyłosia, mienavita kali jany źjavilisia”.
U hniazdzie istoty pamiž daharajučych skrynak vyjavilisia siem ładnych jajek, pamieram z nievialikuju dyniu. Ich pavierchnia pazakapciłasia, ale škarłupa była cełaja.
Antoś skočyŭ na pryłavak, paraskidvaŭ nahoj tlejučyja reštki hniazda, i staranna parazdušvaŭ jajki, jak adzinaje, padešvaj armiejskaha botu. Hrebliva abcior nahu ab niejkaje śmiećcie.

- Fu, da zachodu zdoleli!
Sonca na zachadzie užo nabližałasia da linii dalahladu. Ad Doma Savietaŭ i kompleksu ministerskich budynkaŭ na płošču pakłalisia doŭhija cieni.
Jak vyjšaŭ z padziemnaha centru, Antoś pierš za ŭsio zapaliŭ.
- Tak što, nakont taho, chto patrapiŭ, nia viedaju, - viarnuŭsia da staroj razmovy ahniemiotčyk, - tolki takaja sprava, ja voś – achreščany, i jak bačyš... A viedaješ, ab čym padumaŭ?
- Nu?
- Nie prosta tak heta ŭsio... Nie prosta... Vidać, usie chto ciapier patrapili, u narmalnym sensie žyvymi i da taho užo nie byli.

P.S. Niachaj pazdychajuć, chto nas nie lubić! (tost). U epihraf vyrašyŭ nie vynosić
03-05.03.2008
Biełaruś
©  Dobry dziadźka Han
Объём: 0.491 а.л.    Опубликовано: 08 03 2008    Рейтинг: 10    Просмотров: 4343    Голосов: 0    Раздел: Фантастика
«Da troch kryžoŭ»   Цикл:
Па-беларуску
«Hail, людзі!»  
  Клубная оценка: Нет оценки
    Доминанта: Метасообщество Беларуская прастора (Пространство, где участники размещают свои произведения и общаются на белорусском и русском языках)
Добавить отзыв
Логин:
Пароль:

Если Вы не зарегистрированы на сайте, Вы можете оставить анонимный отзыв. Для этого просто оставьте поля, расположенные выше, пустыми и введите число, расположенное ниже:
Код защиты от ботов:   

   
Сейчас на сайте:
 Никого нет
Яндекс цитирования
Обратная связьСсылкиИдея, Сайт © 2004—2014 Алари • Страничка: 0.03 сек / 29 •