Jakub vypiŭ z rańnia. Siońnia było śviata. Ale vypiŭ nie z nahody śviata, prosta Jakub lubiŭ vypić. Jon vyjšaŭ na padvorak. Učora ranicaj vypaŭ śnieh. Bieły, puchnaty. Tolki na prajezdu kala domu jon byŭ užo ŭtaptany kołami aŭtamabilaŭ dy nahami minakoŭ, ale ŭsio adno, jašče nie straciŭ svajoj bializny. Śnieh vypaŭ ranicaj, a apoŭdni ŭ domie nasuprać kahości chavali. Na śniezie zielanieła ściežka z panakidanych jałovych łapak, pakazvajučy napramak, jakim ruchałasia chaŭturnaja pracesija da vyjezdu z kvartału. Jakub dobra ŭśviedamlaŭ, što ŭčora tut adbyłosia pachavańnie, adnak jałovyja halinki, što zielanieli na biełym śniezie, nastojliva naviavali vyklučna śviatočny kaladny nastroj...
Hamanlivaja kampanija dzietvary, što viartalisia dadomu paśla katańnia z horki, abkružyła mužčynu napadpitku. - Pačakaj, pačakaj! Nie šturchajciesia! Na ŭsich chopić! – dobry dziadźka pryciskaŭ da siabie adnoj rukoj vializarnuju biaremu jałovych halin. Biarema źnikała na vačach, tamu jak inšaj rukoj jon taropka razdavaŭ haliny dzieciam: - Voś biarycie. Mamka pachvalić. Kab doma lesam pachła, kab kalady, jak naležyć... A to što ž heta, zaraz usio syntetyka naŭściaž nienaturalnaja, a tut – voś jana, jak jość, chvoja sapraŭdnaja. Biarycie, biarycie, doma ŭ vadu pastaŭcie, kab ihołki daŭžej nie absypalisia. - Dziakuj, dziadziečka! Dziakuj! Jakub pravodziŭ zadavolenym pozirkam adychodziačych ščaślivych dzietak. Viadoma ž, u žyćci, jano što hałoŭnaje? Hałoŭnaje – heta prynosić radaść tym, chto pobač. |
18:58 31.12.2010, pierakład na biełaruskuju 15:02 22.01.2011 tut |